Imperium Lachów i prawdziwa epoka oświecenia.

Są osoby, które lekceważą tych, którzy trudnią się nauką duchową, którzy posiadają tytuł profesora. Tak było w pierwszej połowie XX wieku, bo właśnie wtedy rzetelne osoby duchowne postanowiły dzielić się swoją duchową wiedzą z innymi osobami, które nie miały wglądu w wyższe światy, dlatego te osoby nie znały prawd i praw ukrytych, które rządzą w kreacji. Był to czas piętrzącego się poglądu, który głosi, że istnieje tylko to, co zbadało „szkiełko i oko” naukowca, dlatego faktyczne osoby duchowne, które były ekstrasensorykami, miały duży problem z przekazywaniem swojej wiedzy duchowej, bo były uważane za szarlatanów. Pogląd ten, że istnieje tylko materia fizyczna, jest obecny również w XXI wieku, który jest wyznawany głównie przez tak zwanych „ateistów”, choć definicja ateisty ulega zmianie ostatnimi czasy, bo przybywa ateistów, którzy co prawda nie wierzą w Boga, ale dają wiarę duszy, karmie i reinkarnacji, dlatego przyjmują do wiadomości, że jest życie przed życiem i życie po życiu. Powstaje więc pytanie: Co ich skłoniło do wiary w duszę, karmę i reinkarnację? Odpowiedzią na to pytanie jest fakt, że coraz więcej osób ma możliwość skorzystania z hipnozy regresyjnej do poprzednich wcieleń, dlatego dowiaduje się kim było i przez co przeszło, a nawet dlaczego cierpi i/lub choruje w obecnym żywocie. Od czasu do czasu pojawiają się takie osoby, które pamiętają swój wcześniejszy, to znaczy miniony żywot, na przykład szwedzka pisarka Barbro Karlén, która podała do wiadomości, że w minionym wcieleniu była młodą Żydówką, która zmarła w niemieckim obozie koncentracyjnym na tyfus.

„W dawnych czasach ludzie wiedzieli, że będą musieli żyć na Ziemi wielokrotnie, ale przez tysiąclecia w ogóle nie myśleli o tym jako o czymś duchowym. Dlatego w obecnym ziemskim życiu nie mogą sobie tego przypomnieć. Ale nadchodzi taki czas, w którym będą pamiętać, tak samo jak dla czteroletniego dziecka nadejdzie czas, kiedy będzie w stanie liczyć.” — Rudolf Steiner, Eteryczność i astralność w człowieku i w Ziemi, strona 13, wydawnictwo Genesis

Żyjemy w takich czasach, że prawdę trzeba pisać i mówić w artykułach, wykładach, książkach i komunikatorach internetowych. Sądzę, że w dzisiejszych czasach współcześni ludzie chcą na przykład poznania siebie, poznania swej roli w życiu i zgłębiania prawdziwej wiedzy, a nie na przykład modlitw w kościele, bo to widać po grupach religijno-paranormalno-okultystycznych, że ciągnie ludzi do tarota, astrologii, numerologii, gematrii, okultyzmu, gnozy, ezoteryki, teozofii, antropozofii, mistycyzmu, jasnowidztwa. Zaczęło się to na początku XX wieku, a XXI wiek jest w tym jeszcze bardziej, bo internet, który jest dziś wykorzystywany do komunikacji na różny sposób, stał się powszechny. Wniosek płynie z tego taki, że XX wiek był wstępem do rzeczywistej epoki oświecenia, bo znaleźli się odważni ekstrasensorycy, którzy odważyli się pisać i mówić jawnie o wyższych światach, rzeczach i istotach duchowych.

„Ktoś, kto obserwuje rzeczy nadzmysłowe, winien jednak zwracać się nie tylko do badaczy świata duchowego. Swoje słowa musi kierować do wszystkich ludzi, ma bowiem do zakomunikowania rzeczy, które dotyczą ich wszystkich; wie dobrze, że bez znajomości tych rzeczy nikt nie może stać się »człowiekiem« w prawdziwym tego słowa znaczeniu.” — Rudolf Steiner, Teozofia, strona 23, wydawnictwo Spektrum

Pan również posługuje się mędrcami, prorokami i uczonymi (Mt 23, 34), a nawet jasnowidzami, którzy niegdyś byli identyfikowani z prorokami (1 Sm 9, 9), bo sam ich posyła do prostych ludzi, a nie tylko do tych, którzy mają się za wyższą warstwę społeczną. Pan również prowadzi prostych ludzi, by stali się bardziej zaawansowani w słowie i myśli, poznaniu i wiedzy, mądrości i inteligencji, dlatego nie powinno się być zamkniętym na słowo profesjonalistów!

Nasza dusza, czyli jaźń, jest obecnie na ziemi, a posiada ona trzy ciała na ziemi, lecz świadoma jest tylko ciała fizycznego, bo tamte ciała należą do innych, wyższych gęstości, choć są obecne na planie fizycznym, a mam tu na myśli ciało eteryczne i astralne, które miał na myśli Kryszna, gdy rzekł: „Tak jak człowiek zakłada nowe ubrania, zdejmując stare, podobnie dusza przyjmuje nowe materialne ciała, porzucając stare i zużyte.” (Bg. 2, 22) Bo w drodze na ziemię nasza dusza wdziewa na siebie ciało astralne, a następnie ciało eteryczne, by w końcu przyjąć ciało fizyczne. Dusza również po przejściu przez wrota śmierci, gdy wpierw traci ciało fizyczne, musi po pewnym czasie pożegnać się z ciałem eterycznym i astralnym. Dlaczego nie postrzega dajmy na to ciała astralnego w czasie ziemskiego pobytu? Ponieważ jej duchowe oko jest zamknięte. Dusza musi się przebudzić, czyli stać się jasnowidząca, by mogła na przykład oglądać ciało astralne w zwierzętach i innych ludziach. Dusza, która śpi, to taka dusza, która posiada tylko świadomość fizyczną; świadomość psychiczna to taka, która umożliwia widzenie ciała astralnego, a co za tym idzie tak zwanej „aury”, która w jakimś kolorze obrazuje aktualny nastrój duszy, gdzie każdy kolor posiada swoje znaczenie, na przykład zieleń oznacza myśliciela vel intelektualistę, a czerwono-brązowy oznacza egoistyczną miłość; brąz to egoizm.

„Ludzie bardzo inteligentni, pochłonięci jednak całkowicie zaspokajaniem swych zwierzęcych popędów, wykazują w swej aurze wiele zieleni. Zieleń tę pokrywa jednak zawsze mniejszy lub większy brązowy lub brązowo-czerwony nalot.” — Rudolf Steiner, Teozofia, strona 119, wydawnictwo Spektrum

To prawda, że w jakiś czas po śmierci rodzimy się w astralu, a raczej jako dusze wstępujemy do planu astralnego po pewnym czasie. Prawda jest taka, że to właśnie w świecie astralnym doświadczamy między innymi czegoś w rodzaju retrospekcji, bo siła wyższa cofa krok po kroku naszą duszę do wydarzeń, chwil i momentów, które przeżyła w minionym wcieleniu na ziemi w ludzkiej postaci, ale tym razem na przykład doświadcza w sobie krzywdę, którą w jakiś sposób zadała swoim ofiarom, dlatego trafnie można tę sytuację określić jako wejście w cudze buty. To jest właśnie ten tak zwany „sąd szczegółowy”, który odbywa się w kamaloce vel czyśćcu, czyli świecie vel planie, który poprzedza dewachan vel dewalokę, która dzieli się na wyższy i niższy plan mentalny, a jest to najwyższy świat, do którego się wznosimy po opuszczeniu świata astralnego. A co słowo „dewaloka” znaczy? To słowo składa się ze słowa «dewa, dēva, देव», które znaczy ‘bóg’, a «loka, lōka, लोक» oznacza ‘świat’ lub ‘miejsce’. A słowo „kamaloka” jakie ma znaczenie? Słowo „kamaloka” składa się z «kama, kāma, काम», co znaczy ‘żądza’, a «loka, lōka, लोक» to ‘miejsce’ lub ‘świat’, a jest to niższy region świata astralnego, gdzie uświadamiamy się, co tak naprawdę uczyniliśmy innym zwierzętom i ludziom, bo poznajemy, co te osobniki wycierpiały przez nas. Wtedy to tworzy się dług karmiczny, moralny dług, który winien być w jakiś sposób spłacony w przyszłym ziemskim żywocie. Dlatego można śmiało powiedzieć, że dusze są w każdym żywocie nagradzane i karane na podstawie swoich minionych działań.

„Pierwsze przeżycia pośmiertne różnią się zupełnie od ziemskich jeszcze pod innym względem. Człowiek oczyszczający się [w świecie astralnym] przeżywa raz jeszcze to wszystko, czego doświadczył w życiu, ale doświadcza tego w odwrotnym porządku, poczynając od zdarzeń bezpośrednio poprzedzających śmierć aż do okresu dzieciństwa. Człowiek, który kiedyś wyrządził komuś jakąś krzywdę, przeżyje jeszcze raz całe to zdarzenie. Tym razem jednak nie doświadczy zadowolenia, jakie czuł w chwili spełnienia złego uczynku, lecz odczuje cudzy ból, do którego powstania wówczas się przyczynił.” — Rudolf Steiner, Wiedza tajemna czyli poznanie wyższych światów, wydanie I, strona 41, wydawnictwo Mitel

„Technika karmy jest następująca. Wyrządziłem komuś zło i ten człowiek je wycierpiał. Następnie umieram i przechodzę do kamaloki. Najpierw jednak, bezpośrednio po śmierci, muszę ujrzeć to w obrazie wspomnień; nie powoduje to cierpienia. Następnie przeżywam swoje życie w odwrotnym kierunku. W czasie kamaloki dochodzę znowu do momentu, w którym ból drugiego człowieka muszę sam przeżyć. Dochodzi do tego treść uczuciowa, która odciska się jak stempel w ciele astralnym. Zabieram ze sobą do dewachanu coś z bólu tego drugiego człowieka jako okup, pozostaje we mnie pewna siła, jako wynik tego, co przeżyłem w drugim człowieku. (...) Gdy ponownie wracam do nowego wcielenia, siły te przyciągają mnie znowu do odpowiednich ludzi w celu wyrównania karmy. Wszyscy ludzie, którzy przeżyli coś razem, zostają wspólnie sprowadzeni.” — Rudolf Steiner, U bram teozofii, strona 66, wydawnictwo Genesis

Jak wygląda świat mentalny, który można nazwać „dewachanem” lub „dewaloką”, albo „królestwem niebios”? Na początku trzeba powiedzieć, że każda rzecz ukazuje się tam w negatywnym obrazie. Widać tam fizyczne prawzory minerałów, roślin, zwierząt i ludzi, lecz przedmioty stworzone przez człowieka nie są tam widoczne. Są tam, czyli w świecie mentalnym, również widoczne rzeczy, których nie widać tu, bo jest tam coś w rodzaju kontrastu, przeciwieństwa, na przykład mamy tu pojęcie, że istnieje coś takiego jak życie, ale go nie widać w tym świecie, a tam, w świecie mentalnym życie jest widoczne, bo płynie niczym woda, a ma związek z roślinami, zwierzętami i ludźmi, bo te kreatury są żywe. Następnie trzeba poruszyć sprawę afektów, odczuć i emocji, które mają zwierzęta i ludzie, bo one również nie są widoczne na ziemi, to jest w planie fizycznym, ale tam, na górze, to znaczy w planie mentalnym afekty, odczucia i emocje są widoczne jak chmury na niebie. Na przykład jest bitwa na ziemi, a widać tylko ludziki, które coś wykonują, a tam widać burzę w postaci obłoków, piorunów i błyskawic, która ma związek ze skupiskiem ludzi na ziemi podczas tej bitwy. Tak więc jest tam coś w rodzaju ziemi, wody i powietrza. A wyżej jest region oryginalności, strefa ognia, która jest swego rodzaju warsztatem świata, bo tam znajdują się myśli i idee, którymi żyje dusza podczas swego pobytu na ziemi w ludzkiej postaci. Ponad tym „warsztatem świata” znajduje się Kronika Akasza w pełnej krasie, która ukazuje wszystko, co jest i było, dlatego można się z niej dowiedzieć wszystkiego, co kiedykolwiek było i jest w danej chwili.

Nie twierdzę, że każdy naukowiec, który jest profesorem, przekłamuje rzeczywistość na niekorzyść Polaków, bo ma w tym zagraniczny interes, jednak dużo jest takich, którzy działają w interesie Niemców i Ruskich, bo na przykład główna narracja jest taka, że Słowianie vel Sławianie pojawili się w Europie dopiero w VI wieku naszej ery, a wcześniej miała tu być Magna Germania, lecz nie jest to prawdą, bo Polacy wywodzą się od starożytnych Lechitów vel Lachów, którzy w VI wieku naszej ery byli u szczytu swej potęgi, bo ich terytorium ciągnęło się od rzeki Ren do jeziora Ładoga, które obecnie należy do Rosji, a następnie szło na wschód do gór Ural, skąd szło na południe w stronę Kaukazu, a następnie na zachód do Morza Czarnego, a od Morza Czarnego granica szła przez Bułgarię, Macedonię Północną, a Rumunia, Serbia i Węgry, Słowacja i Czechy wchodziły w skład Imperium Lechitów vel Lachów, ale na tym się nie kończyło, bo granica biegła przez Bałkany do Morza Adriatyckiego, nad którym leży Chorwacja, a następnie ciągnęła się dalej na północ przez Słowenię i Austrię, a dalej przez Germanię vel Niemcy do rzeki Ren, dlatego dawni przodkowie Polaków mieli dostęp do całego Morza Bałtyckiego, których ziemia sięgała na północny wschód, aż do jeziora Ładoga w Rosji.

Imperium Lechitów vel Lachów w Ⅵ wieku naszej ery
(kliknij w obrazek, aby powiększyć)

Centrum dowodzenia tego imperium było na ziemiach polskich, gdzie Lechici vel Lachowie od tysiącleci prowadzą egzystencję, bo w 2013 roku zostały ujawnione badania genetyczne, które podają, że Polacy od tysiącleci zamieszkują swoje ziemie. Naturalnie rzecz jasna chodzi o Polaków i ich lechickich vel lachickich przodków, czyli Lechitów vel Lachów. A kim są Polacy? Są potomkami Lechitów vel Lachów, dlatego też można nazwać ich Lechitami lub Lachami.

„W 2013 roku prof. dr T. Grzybowski z Collegium Medicum Uniwersytetu M. Kopernika w Bydgoszczy, w audycji radiowej i na łamach prasy, poinformował na podstawie pierwszych wyników badań, że my Polacy jesteśmy autochtonami na ziemiach polskich i mamy haplogrupę R1a1a7 »in situ«, zarówno w linii żeńskiej, jak i w męskiej, od co najmniej 7000 lat (badania międzynarodowe wskazały na 10 700 lat). Ponadto podkreślił, że zawsze była zachowana ciągłość biologiczna na terenie Polski, zarówno w okresie rzymskim, jak i wczesnośredniowiecznym!” — Janusz Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, strona 31, wydawnictwo Bellona

„Imperium Lechitów było potężną organizacją państwowo-plemienno-rodową Słowian, której ziem nigdy nie zdołali podbić ani Persowie, ani Grecy, Rzymianie, Bizantyjczycy czy Frankowie, w tym państwo Karola Wielkiego. Były to ziemie słowiańskie od wielu tysięcy lat, zamieszkane przez Ariów-Prasłowian, Indoscytów o głównej haplogrupie R1a1 Y-DNA.” — Janusz Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, strona 15, wydawnictwo Bellona

Podaje się, że alternatywną nazwą Polski jest „Lechia” vel „Lachia”, gdzie ta pierwsza nazwa pochodzi od imienia „Lech”, które w języku staroczeskim oznacza pana, wielmoża, szlachcica. Jednak „Lech” pochodzi z kolei od „Lach”, jak „Lachy Sądeckie” (Lachowie), co jest zesłowiańszczeniem staroirańskiego słowa „Lah”, które oznacza boga, władcę, króla, pasterza, bo patriarcha Lachów miał sarmackie korzenie, dlatego nazywał się „Lach”, co zostało do dziś w słowie „szlachta”, co znaczy ‘ci, którzy są z Lacha’, a więc „Lachy” vel „Lachowie”, którzy później zostali nazwani „Lechitami”. Na koniec tej wypowiedzi dodaję, że ta wielka ziemia, która należała do przodków Polaków, była nazywana „Lahestan” vel „Lachestan” przez perskich Achemenidów.

„Są to bowiem nazwy pochodzące od słów: Leh w sanskrycie oraz Leh, Lah w języku staroirańskim, które oznaczają króla, władcę, boga, pasterza, i później »zesłowiańszczone« po prostu w imię Lech. Tak więc król Sarmata winien być określany jako Leh (Lech) Sarmata, a król Kodan jako Leh (Lech) Kodan. Po prostu samo słowo Lech oznaczało król (a Lechia – królestwo).” — Janusz Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, strona 146, wydawnictwo Bellona

„Ale musiało to być bardzo dawno, bowiem już Persowie z dynastii Achemenidów w VI wieku p.n.e. nazywali nasze ziemie: Lehestan, Lahestan, czyli Lechistan – państwo Lechów (Lechitów), a Słowian – Lehe, Lahe, czyli Lechy, Lechici.” — Janusz Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, strona 56, wydawnictwo Bellona

Tutaj link do krótkiego wideo o Lachii albo Lechii na YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=VvcTTBF-Dbg&ab_channel=Apokalipsa-OdkrycieSkrywanego


Co się stało z tym Imperium Lachów, którzy później zaczęli być nazywani Lechami lub Lechitami? W 840 roku naszej ery doszło do zagranicznego spisku, na którego czele stali Sasi vel Saksonowie, czyli przodkowie Germanów vel Niemców, bo jak się podaje chrześcijańska księżniczka Ryksa z dworu saskiego otruła winem dwadzieścia lechickich vel lachickich książąt w Kruszwicy nad jeziorem Gopło, gdzie każdy z nich władał częścią imperium. Tak właśnie to wielkie słowiańskie vel sławiańskie imperium doznało upadku, z którego w pełni nie było w stanie się podnieść na dłuższy czas. Dlatego właśnie tak wielu Polaków, którzy uważają się za Lechitów vel Lachów odczuwa wrogość do Niemców i Kościoła rzymskokatolickiego, a Niemcy na tym nie poprzestali, bo od 919 roku podbijają krok po kroku ziemie słowiańskie vel sławiańskie, którym – jak uczy nas historia – pomagają Ruski, ale to nie wszystko, bo kolejny straszny cios nadszedł w 937 roku, gdy saski margrabia Geron upił trzydziestu słowiańskich vel sławiańskich książąt podczas spotkania, a następnie doprowadził do ich stracenia.

„Przez kilka lat [saska] księżniczka Ryksa »urabiała« króla Popiela II i sączyła nienawiść do jego stryjów. Zdominowała całkowicie pozostałe żony oraz rozpustnego i słabego charakteru władcę Lechii. W końcu dopięła swego i wymusiła na nim zgodę na otrucie winem, podczas uczty, jego dwudziestu stryjów – książąt wszystkich dzielnic Imperium Lechitów.” — Janusz Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, strona 191, wydawnictwo Bellona

„Czasy się zmieniły i powstały nowe zagrożenia, chociażby powstanie nowego państwa niemieckiego i wybranie księcia saskiego Henryka na króla w 919 roku we Fritzlarze. W skład państwa niemieckiego weszły księstwa: Saksonia i b. Turyngia, Szwabia, Bawaria oraz Lotaryngia. Król Henryk I, z saskiego rodu Ludolfingów, był bardzo agresywnym i zaborczym władcą nastawionym na ekspansję na słowiański wschód, w celu zagrabienia nowych terytoriów z gotową infrastrukturą mieszkalną i gospodarczą, zwiększenia dochodów z wyzysku feudalnego ujarzmionych Ariów-Słowian oraz późniejszego zniemczenia oraz chrystianizacji, zapewniającej również dochody Kościołowi rzymskiemu.” — Janusz Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, strona 207, wydawnictwo Bellona

„W 936 roku niemiecki tron objął król saski Otton I, który niezwłocznie zaatakował ziemie pomorskie aż do Odry, tłumiąc krwawo powstanie Wieletów. Z kolei saski margrabia Geron, na polecenie króla, najechał ziemie południowe: lubuską i zgorzelecką, z grodami i miastami Lubusz (Lebus) oraz Zgorzelec (Brandenburg). W roku 937 Geron wezwał trzydziestu słowiańskich książąt na spotkanie, podczas którego uraczył ich mocnym winem i tak osłabionych kazał wymordować. Mamy tutaj powtórkę z historii, w której wyspecjalizowani w mordach sascy władcy chrześcijańscy dokonali drugiej potwornej zbrodni, po otruciu dwudziestu książąt Imperium Lechitów w 840 roku w Kruszwicy!” — Janusz Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, strona 210, wydawnictwo Bellona

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Alfabet hebrajski ze znakami samogłoskowymi.

Ciąg dalszy antagonistycznego dualizmu dobra i zła.