Ciąg dalszy przemyśleń.
Z pewnością mam przeciwników, którzy są osobami duchownymi, które mnie ogłupiają na drodze duchowej, dlatego coraz częściej nie mogę działać intelektualnie… Jedyne co mi wtedy pozostaje to słuchanie muzyki i bezmyślne, bezrefleksyjne patrzenie się na krajobraz, który mnie otacza. Czyli chcą zrobić ze mnie takie zwierzątko, a nie człowieka, który stawia pytania, szuka sensu, czyta, myśli i przekazuje owoce swojej pracy umysłowej, bo „człowiek” w sanskrycie to «manawa, mānava, मानव», co ma związek ze słowem «manu, मनु», które oznacza ‘intelektualistę, myśliciela, mędrca’, bo człowiek przewyższa zwierzęta zdolnością myślenia. W tym miejscu trzeba postawić pytanie: Dlaczego oni mają wpływać na mnie w taki sposób, by mnie ogłupiać? Przekazuję wiedzę okultystyczną, która co prawda jest prawdą, jednak ta prawda nie jest zgodna na przykład ze współczesną religią chrześcijańską, dlatego oni systematycznie mnie otumaniają, czyli wpływają na moje ćakry w taki sposób, bym siedział cicho, zamiast myśleć, rozmawiać, pisać i mówić, bo w taki sposób zbliżamy się do prawdy. Ktoś, kto nie rozmawia, nie stawia pytań, nie szuka sensu, nie myśli, nie przekazuje wiedzy dalej, nie zbliży się do prawdy, lecz pozostaje mu zwykła proza życia… I właśnie w takim stanie chcą mnie trzymać, bo moja wiedza, którą otrzymałem w darze, jest niepożądana przez nich, dlatego wpływają też na moją pamięć, bym nie pamiętał tego, co przeczytałem, a co za tym idzie nie miał materiału do pracy intelektualnej, bo robią mi coś w rodzaju oczyszczania pamięci, dlatego za każdym razem, gdy przeczytam książkę, która ma mniej więcej sto stron, to nie jestem w stanie nic z niej powtórzyć… Nie jestem w stanie się uczyć z tą dolegliwością! To jest przykre doświadczenie, bo stanowi ono przeszkodę w rozwoju intelektualnym, który jest niezbędny do zgłębiania prawdy i przekazywania jej dalej. Bo to, co się dzieje w moim życiu z dnia na dzień, to walka o moją pamięć, tożsamość, przytomność, proces myślenia, intelekt i przekonania, bo te dranie uderzają w te punkty mojej egzystencji, by mnie uśpić, ogłupić i uciszyć…
* * *
Są tacy, którzy twierdzą, że hebrajskie słowo «neszama, nĕšāmāh, נְשָׁמָה» odpowiada angielskiemu słowu “spirit” (wym.: spyret), co znaczy ‘duch’ w języku polskim, który podlega reinkarnacji, którą mistycy żydowscy nazywają «gilgul neszamot, gilgūl nĕšāmōṯ, גִּלְגּוּל נְשָׁמוֹת», gdzie słowo «gilgul, gilgūl, גִּלְגּוּל» bazuje na czasowniku «gilgel, gilgēl, גִּלְגֵּל», który jest ‘toczyć’, dlatego wyrażenie «gilgul neszamot, gilgūl nĕšāmōṯ, גִּלְגּוּל נְשָׁמוֹת» można rozumieć jako ‘kołowrót duchów’. Duch ten nazywa się «szen, šēn, 神» po chińsku, co oznacza również boską istotę (ang. divine entity; wym.: dywajn entyti), którą oznacza słowo „ja” lub «ego, egṓ, εγώ», która ma nie mieć początku i końca (Bg 2, 12), dlatego jest ona wieczna. Aczkolwiek Biblia Gdańska tłumaczy słowo «neszama, nĕšāmāh, נְשָׁמָה» jako ‘duszę’, która została uczyniona przez Stwórcę, bo «neszamot Ani asiti, nĕšāmōṯ ʾănī ʿāsīṯī, נְשָׁמוֹת אֲנִי עָשִׂיתִי», czyli „Ja uczyniłem dusze” (Iz 57, 16).
„O ileż bardziej poprawny jest obraz grecki, który duszę porównuje do pszczoły. Tak samo jak pszczoła wylatuje z ula i zdobywa sok kwiatowy, aby go wydestylować i przygotować z niego miód, tak dusza, która pochodzi z ducha, przenika do rzeczywistości zewnętrznej i zbiera w niej owoce, aby przekazać je duchowi.” — Rudolf Steiner, Kosmogonia, strona 28, wydawnictwo Genesis
Rudolf Steiner był zdania, że duch jest jak ul, a dusza jak pszczoła. Gdy zastanowimy się nad tymi słowami, to ukaże nam się, że duch musi nieustannie przebywać w krainie ducha, natomiast dusza (gr. psyche, psyhḗ, ψυχή) to nasze subiektywne ja, czyli indywidualna jaźń, która wędruje między światami, dlatego duch nie jest indywidualny, lecz wspólny i obiektywny. A zatem jesteśmy jak iskry z tego samego ognia. Ogień ten jest duchem i życiem. Jeżeli zaś chodzi o duszę, to można powiedzieć, że dusza to sprawcza jaźń (sanskr. ahamkara, ahaṃkāra, अहंकार), która ulega rozwojowi, gdy przechodzi od żywota do żywota, bo nie jest istotą fizyczną, lecz duchową, ponieważ będąc iskrą z ognia ma tę samą naturę co duch.
Czym jest więc całe to zespolenie z Duchem, który jest Bogiem (J 4, 24), skoro od Boga się wyłoniło? Zaiste, chodzi o zespolenie, które nazywa się «ananda, ānanda, आनन्द» w sanskrycie, co znaczy ‘błogość’ w języku polskim. Ale o co chodzi z tym zespoleniem, które charakteryzuje błogość? Czyż nie znaczy to jakby naszego rozmycia się w Bogu, niczym perfumy w powietrzu, skoro mowa jest o zespoleniu? To by znaczyło, dlaczego sataniści nie chcą być jedno z Bogiem, bo nie chcą wtopić się w Boga, ponieważ być może wiąże się to ze stratą poczucia oddzielnego istnienia. Więc to raczej nie jest tak, że odczuwamy w dalszym ciągu siebie jako odrębną istotę od pozostałych istot, lecz zlewamy się z Bogiem, czyli łączymy się z Nim w jedno, dlatego prawdopodobnie tracimy poczucie siebie! Jeśli więc chcemy być jedno z Bogiem, który jest Duchem, to musimy stracić siebie samego, czyli kończy się egzystencja tego, co określa się jako indywidualność i podmiotowość, bo to, co oznacza nas samych, to nasza dusza – nasze ja, które się traci, gdy staje się jedno z Bogiem.
„Czym jest to, co pracuje poprzez wszystkie byty, co miało swój początek w dawnych żywotach ziemskich i przewija się przez wszystkie kolejne ziemskie żywoty? Jest to ludzka jaźń, owo »ja«, które w naszej mowie oznacza się mianem niemożliwym do nazwania przez zewnętrzne istoty. Owo ludzkie »ja« przechodzi od żywota do żywota i przy takim przechodzeniu ulega rozwojowi.” — Rudolf Steiner, Przemiany życia duszy, wydanie II, zmienione, strona 12, wydawnictwo Genesis
Czym jest więc całe to zespolenie z Duchem, który jest Bogiem (J 4, 24), skoro od Boga się wyłoniło? Zaiste, chodzi o zespolenie, które nazywa się «ananda, ānanda, आनन्द» w sanskrycie, co znaczy ‘błogość’ w języku polskim. Ale o co chodzi z tym zespoleniem, które charakteryzuje błogość? Czyż nie znaczy to jakby naszego rozmycia się w Bogu, niczym perfumy w powietrzu, skoro mowa jest o zespoleniu? To by znaczyło, dlaczego sataniści nie chcą być jedno z Bogiem, bo nie chcą wtopić się w Boga, ponieważ być może wiąże się to ze stratą poczucia oddzielnego istnienia. Więc to raczej nie jest tak, że odczuwamy w dalszym ciągu siebie jako odrębną istotę od pozostałych istot, lecz zlewamy się z Bogiem, czyli łączymy się z Nim w jedno, dlatego prawdopodobnie tracimy poczucie siebie! Jeśli więc chcemy być jedno z Bogiem, który jest Duchem, to musimy stracić siebie samego, czyli kończy się egzystencja tego, co określa się jako indywidualność i podmiotowość, bo to, co oznacza nas samych, to nasza dusza – nasze ja, które się traci, gdy staje się jedno z Bogiem.
Moim zdaniem Jezus Chrystus nie usunął reinkarnacji, ale zbawił pewną wybraną ilość z ogółu (J 15, 19), która jest określana hebrajskim słowem «rabim, rabbīm, רַבִּים», co znaczy ‘wielu’, bo napisane jest «peri polon, perì pollôn, περὶ πολλῶν», czyli ‘za wielu’ (ang. for many), gdyż tak jest napisane w Ewangelii Mateusza 26, 28 według Biblii Tysiąclecia, bo pisze tak: „bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu (gr. perì pollôn, περὶ πολλῶν) będzie wylana na odpuszczenie grzechów.” A co z resztą, czyli tymi, którzy nie zaliczają się do grona tych wielu? Całej reszcie pozostaje niejako zbawić się samemu jak zrobił to Gautama Siakjamuni, bo w gruncie rzeczy nie zbawiamy się samemu, albowiem pomagają nam tak zwani „pracownicy Winnicy Pańskiej”, którzy są osobami duchownymi, działającymi zakulisowo dla naszego zbawienia. To są ci, którzy toczą niewidzialny bój o nas (Ef 6, 12), którzy się za nas modlą (Rz 10, 1), którzy wykonują jakieś czynności w naszej intencji, by coś mogło się wydarzyć w naszym życiu (Tt 3, 8 ), a także ci, którzy biorą na siebie nasze choroby i cierpienia (Ga 6, 2), dlatego niektórzy z nas zdrowieją w cudowny sposób; to ci, którzy planują nam naszą przyszłość, by doprowadzić nas do celu, którym jest życie wieczne, czyli wyzwolenie z cyklu narodzin i śmierci, który jest znany w Biblii jako Krąg Życia (Jk 3, 6 BT).
Uważam, że nasz świat jest kreacją na pewien czas, która dobiegnie końca, a nie, że będzie trwała na zawsze, a po pewnym czasie zostanie powołany do istnienia nowy świat, który będzie o poziom wyżej od tego świata, który mamy teraz. Będzie on zamieszkiwany przez dalekich potomków ludzi, którzy będą posiadać świadomość psychiczno-fizyczną (my posiadamy świadomość fizyczną). Dlaczego ci nieco inni ludzie będą przebywać w przyszłym świecie? Ponieważ myślę, że będą to ci, którzy nie zostaną zbawieni przez kogoś i nie zbawią się sami do końca tego świata, dlatego przejdą do następnego świata! Jednak moim zdaniem przyjdzie taki czas, gdy zbawią się wszystkie duchy, rzecz jasna nie w czasie jednego świata, lecz dopiero w siódmym świecie, który gnoza nazywa Wulkanem, a nasz obecny świat jest czwarty, czyli do siódmego świata muszą jeszcze pojawić się i przeminąć dwa światy! To jest niewyobrażalnie długi okres czasu! W siódmym świecie nasi sukcesorzy staną się świętymi bogami, bo podlegamy ewolucji, ale nie jest ona automatyczna, lecz manualna, ponieważ to my trzymamy za ster i wytaczamy kurs, a następnie podejmujemy drogę!
Komentarze
Prześlij komentarz